patrzę z kontenera
na ulicę o dwóch zerach
okna pełne zasłon
grubych
ciemnych
nie przepuszczających nic
żadne światło z zewnątrz
szpary wewnątrz
światła szczeliny
ćmy
komary
przy szczycie okna
z zewnątrz
zaglądam
z kontenera przy ulicy
wyzerowanej z ludzi
nocnej
niemej
chcącej wycisnąć coś ludzkiego
patrze
wiesz że patrzę
mój wzrok szeleści
i stale wieje
ruchome zasłony
wcielają się w ciebie
wyobrażam
wyobrażam rzeczy których nie ma
dlatego zaglądam
szeleszczącym gadam wzrokiem
zaglądając z kontenera
o pustym nastroju
głodnym nastroju okiem