MEWY

mewy

mewy

mewy

uchylone okno

niezbyt wysoko bo to parter

ale słychać

mewy

a ty śpisz

od nocy

od poduszki odsuwasz włosy

na płaskim prześcieradle

kręcisz się

nagle mówisz przez sen

nagle budzę się

wstaje

i słońce świecące

obudziło się

bez kaca

obudziło mnie

o ósmej

ja już na nogach czarnych

w skarpetach podartych

po sypanej kawie

białe mieszkanie

wczesne czekanie

jak czuwanie w kościele

czekanie na ciebie

mewy

mewy

mewy

za oknem piszczą z echem

walka o chleb

z samego rana

głowa oddymiona

nie śmierdząca

nie przepalona

bez piwa

ja nie wnikam

z mojego picia nic nie wynika

bo czysty lub brudny bezsens marudny

to jak dzień

tydzień

weekend

nie ma zmian na tych torach

chociaż pociągów nie lubię

internet mam słaby

czekam na zmiany

a może nie czekam

przyjdzie monter to naprawi

będą zmiany

mewy

mewy

mewy

budzą i latają

a my z białymi ścianami czekamy

na twoje otwarte oczy

tylko chcę powiedzieć – obudź się

bo czekam

patrzę i znowu śpię i budzę się

zaraz śniadanie zacznę

albo i nie

zaczekam na ciebie

mewy

mewy

mewy