malarzu neuronów 1953
malujesz w piecu swoje tatuaże
hałas i gorąc
w koleżeńskim gwarze
w głośniku trzeszczącym od nadmiaru wszystkiego co głośne jakim się do ciebie odnosi
wrzeszczy maszyna łańcuchem skuta ogniową siłą
nieugięcie kręci w koło pasy neuronów jakie tam nad tobą wiszą
gdy łapiesz się grabiami grzebienia taśmociągu i prasy
odbija coś głośnego co w tobie najgłośniejsze
twoje ręce pełne młodego dzikiego niedojrzałego silnego chwytu
podziwiam cię za to
dajesz radę wytrzymać gotując swoją skórę nie sprzedając jej za furę ogrzewanych dni wakacji
ciągle w pracy
jesteś herosem współczesnej młodzieży która uczy się pracy tak mocno jak ty
twoje bodźce przypalone gotują się we mnie z zazdrości
jak ty dajesz rade
kiedy wyjadę z twojego poszarpanego i głośnego kontenera zapamiętam dobrze
narzekać na swój los nie mogę
wszystko co mnie boli smuci drażni drapie dusi piecze męczy
dajesz temu radę
gdybyś mógł mnie w tym wyręczyć potrafiłbym być tylko wdzięczny
ale jedno ale wsadza palec żeby podważyć to czego nie zdoła
twoja złota siła bo tylko ona w tym wszystkim majstruje