późne popołudnie
nie ciepłe bo luty
za oknem snuje się wiatr
bezludzki obraz chodników
betonowe pomniki w kwadratowym układzie
ślad nowoczesności
marzenie ucieczki ze wschodu
balkony na których pojawia się od czasu do czasu dym papierosowy
wdycha i wydycha
przelatuje
odsapuje cieżko i już go nie ma
znika
chmury jednostajnym gruntem przejeżdżają po niebie
ode mnie
od ciebie
i dzwonię żeby opowiedzieć
małe streszczenie wyrwanego z kontekstu świata śladu pojedynczego życia
chłopięce akta
bloki jak szafa dokumentów wrzucają mnie w jedną z wielu szuflad
nie mam nic przeciwko
wiem że mam swój numer sprawy
z nim dzwonię
opowiadam zanim zatonie bez śladu mój głos z pokładu pokładanych nadziei na coś innego
kiedy dzwonię do ciebie
zbliżam się w swojej otwartej teczce w której jestem
zbliżam się do akceptacji jaką studiujesz
zwykłe dziękuje
w popołudnie jak każde inne i każda inna niedziela spowalniająca cokolwiek chce się zrobić
chciałbym jednak to co tak małe i tak duże nie przeciągać
podziękować za jedno słowo które przyhamowało moje dzikie szarpaniny sam nie wiem z czym
zbiega się w czasie i w oknie to co mija w moich oczach i w duszy
zgoda pozwala mi nie bać się najbliższych rozwojowych wydarzeń
wywracać się będą i jąkać dawne lęki i wstydliwe stresy
ze zdumienia usiądę
jak łatwo odpuścić sobie i otoczeniu i dostać wszystko czego się pragnie
w to zwykłe popołudnie które może zdawać się nudne i żadne obserwuję zmianę nie tylko w aurze nieba i chodników
późne popołudnie uspokaja mnie gdy wiem że mogę
dlatego dzwonię mówiąc dziękuję
teraz sam się snuję w okolicy podobnej do mojego wnętrza
zamknę akta swojej sprawy
zamknę tę szufladę
widzę czas który jedzie po mnie
wyjadę żeby w drugim etapie życia opisać to na co się zgodziłem kiedy los dał mi dostęp do zaakceptowania tego