życie wewnętrzne
z Julianem na ścianie
śniadanie
zajadam smutki w których nie ma nic złego
opowiastki
ładne lub nie ładne
nie ważne
mówi mi ktoś gdy tworzę zachłannie
nie dbaj o sprzedaż
płyń jak fale surfera
czuj i pisz teraz
jakby przytulali cię bliscy
jakbyś akceptował wszystko co ci nie wychodzi
czuję się wewnątrz zły i niezdrowy
samonośny
samotny
celowo głodowy
i zmierzam w ciszę
otwieram uczucia
cieknie niech cieknie
rozrywa
i tęsknię
opowieść o śniadaniu
o bazie na dzień cały
o przetrwaniu
przepisuję i wychodzę
nie błądzę ale czekam
aż się cofnie
wszystko co się wali i spada ze ściany
gdy wracam niebo i słońce odprowadzają moje spojrzenia
wygładzone akceptacje
dzięki nim podpisuję dokument że żyję
podpiszę
ślepa wiara przeprowadza mnie
kolejny raz przez słabość