boski głosie
który niesiesz mnie przez samotne ulice
przyglądasz się
przyglądam się nie pasującym parom ludzkich spojrzeń
ręce
długie ręce nie spotykające się gdy chcą czegoś jeszcze
nie rozpoznające mnie odbicia w oknach sklepów
puste ulice
ludzie i głosy puste
znikające i nie ma ich
razem z ustami cicho nic
czarny szept
słyszę boski głosie
czarne kamienie turlające się za mną
kolor czarnych kamieni to moje oczy wypływające
widok przekrwionych oczu kamieni
ty
ja
nie pasuję do tych ulic
wyślizguje mi się mój słuch
przyjacielska czułość odpływa daleko
noc się wali z budynkami wrażliwych wspomnień
spada popiół
na mnie
obok mnie
znikam bez słuchu pod pokrywą czerni
bez wiary w sens odkopania się znowu
bębni jeszcze niedopowiedziane coś z głębi
ale nic już bo to było
wielka wiara była w pocałunku nadziei który miałem
nosiłem do niedawna jej fragmenty
dzięki tobie
boski głosie tyle chciałem tobie powiedzieć