budzę się
na wyspie duchów co boski głos stworzył
potwory
ludzkie głosy
niezliczona ilość twórca sam się zgubił
oczy otwieram
oczy przecieram z piasku
czarnej skóry i białej duchy
głupstwa
cyrk zakręconych o fali sile burzy
kręci zakręca zapętla sznurem rozbitego statku
zjechałem po desce z podłogi okrętu
na tej desce wspinam się i zjeżdżam
na dół
chlupią fale o brzeg szumiąc i sycząc na koniec głaszczą mi stopy gdy leżę
nad głową przelewa się ze stron wszystkich niebieskie światło i błyska
gdy pojawiasz się jak głos boskiego stworzenia znikąd nic o tobie nie wiem i wiedzieć nie będę
ani tu wróciłem ani stąd dalej
za rękę ciągniesz siadając później zamykając moje ciekawe usta
tylko utonięcie mogło mnie tu wyrzucić
prawda
śmiech
chowam swoje wielkie wyrazy które dobrze zamykasz we mnie
dla mnie miejsce na ten moment
dla ciebie miejsce na ten moment
stworzenie tego świata
w chwili
w chwili rozpaść się musi
nie obiecuję ci nic
z duchów to się zrodziło
jak piach chmury i woda przeleci przez czas wszystko co powstało
jak ty jak ja
boska refleksja rozczarowanej prawdy
spektrum podejrzanych głosów i zwidów krąży
to my
rozcierając się w powietrzu jak piaskowa burza
zabiera to co wyrzuciło z siebie
na wyspie
nic