w połowie życia zatrzymuję się wspomnieniem
wspomnienie zatrzymuje mnie
spadam na ziemię jak samolot rozbijający się
wysypują się głosy i głowy twarze
słyszę domowe skrzypce drzwi skrzypiących
melodie upadku mojego siebie który był przyjacielem
zaliczam upadek na wiele części
na drodze wiodących kolorowych pasów
lasów rąk uniesionych w ciszy
pytam siebie co czuję
w końcu
odnoszę się do ciebie siebie z czułością
w połowie życia rzeka którą płynę przez miasto
okrywam się falami księżycowego rytmu obrotu i tarcia grzmotu głęboko wewnątrz swojego odbicia
w połowie życia staję w drzwiach otwartych żeby zobaczyć jutro
patrzę na wczoraj jak mi się wydaje
teraz
odpływają części mnie rzeką
odjeżdżają autem pasami białymi kolorami
coś oddala się z tysiącami szybkich notatek z tamtego czasu
patrzę
oddalam się sam
wiem że czegoś nie zrobiłem i nie zrobię już dzisiaj