zostanę na zewnątrz
poczekam na zewnątrz
aż pan skończy swoje życie
aż pan nie dopowie wszystkiego na co czekam
pozwól mi odejść
nie rozsiaduj się w fotelu mojego domu
oddaj mi momenty wspólne uczucia
oddaj mi swoją dłoń której chciałem ale już nie
nie mam już nadziei którą z tego fotela czynisz
roluję w rolkę papieru krzyki które wylewają się spod twoich nie płaczących oczu
roluję i spisuję niewidzialnym spojrzeniem na ciebie wszystkie swoje myśli
trzeba było zrobić wiele
można było zrobić wiele
powroty żegnam chociaż ostatnie silne uściski nadziei jeszcze chcą spełnić głupie i prostolinijne gesty
krzyczę odejdź
spraw żebym ja odszedł